Większość opisywanych na blogasiu urzekających historii bazuje na prawdziwych wydarzeniach, w których udział biorą między innymi:
Ragdoll urodzony w marcu 2012 roku w Kalwarii Zebrzydowskiej, trochę kot, ale trochę bardziej pluszowy misio. I trochę za dużo miauczy. Marzyłam o posiadaniu ragdolla od kiedy dowiedziałam się o istnieniu tej rasy - wprawdzie minęło sporo czasu zanim w końcu trafiłam na tego jedynego kociaka, ale w końcu się doczekałam. Przywiozłyśmy Julka w lipcu i od tego czasu ciągle mam wrażenie, że mieszkał z nami od zawsze. Nie jest wprawdzie tytanem intelektu a zbyt angażujące wyzwania powodują i niego spięcia na synapsach, ale przez to jest jedynym w swoim rodzaju puchatym gamoniem - po prostu Paną Kotą.
Skrzyżowanie kota z motorówką; urodzony w marcu 2016 roku w Krakowie. Historia związana z pojawieniem się nowego domownika jest raczej krótka - zobaczyłam kiedyś pięknego, ogromnego kocura na wystawie i przyszło mi do głowy, że fajnie byłoby sprawić Julkowi rodzeństwo w postaci maine coona. Myśl ta była dość luźna i raczej niezobowiązująca, ale na skutek serii dziwnych i dość niefortunnych dla mnie zdarzeń, kociak pojawił się w moim życiu znacznie wcześniej niż mogłabym się tego spodziewać. Biedaczek cierpi na poważną nadpobudliwość psychoruchową z deficytem uwagi. Posiada także równie użyteczną co niebezpieczną funkcję odkurzacza. Wbrew obiegowej opinii na temat niechęci kotów do kąpieli, Parys bardzo lubi wodę. Zwłaszcza wylaną z miski.
Ziutka
Pomiot samego Belzebuba, najbardziej krwiożerczy i niszczycielski zajęczak na półkuli północnej. Obecnie, jak sądzę, urządza rozpierduchę za Tęczowym Mostem, gdzie odeszła w lipcu 2014 roku. W podstawówce wpadłam na pomysł, że królik może mi zastąpić wymarzonego psa, więc w myśl zasady na bezborderzu i królik border, postanowiłam nauczyć ją kilku prostych sztuczek. Założyłam nawet osobnego blogasia, na którym udzielałam niezwykle fachowych porad z zakresu opieki nad królikami i chwaliłam się postępami Ziutki w nauce. Za nic w świecie nie udało mi się jednak oduczyć jej jedzenia absolutnie wszystkiego (i niszczenia absolutnie wszystkiego), co tylko znalazło się w jej zasięgu. A zasięg miała spory. Najbardziej smakowały jej karma podkradana Julkowi i kable od wszelkich sprzętów elektronicznych.
Mistrz i Małgorzata
Nierozłączna para częściowo udomowionych przeze mnie cukrówek. Mistrz był ptaszęciem jedynym w swoim rodzaju i nie dało się go pomylić z żadną inną sierpówką. Przylatywał codziennie i wchodził przez okno żeby spokojnie się najeść. Prawdopodobnie zmarł w lecie 2014. Nie jestem pewna, co stało się z Małgorzatą. Obecnie również dokarmiam cukrówki (być może ich potomstwo), ale żadna z nich nie jest tak urocza i zadziorna jak Mistrzunio.
Nierozłączna para częściowo udomowionych przeze mnie cukrówek. Mistrz był ptaszęciem jedynym w swoim rodzaju i nie dało się go pomylić z żadną inną sierpówką. Przylatywał codziennie i wchodził przez okno żeby spokojnie się najeść. Prawdopodobnie zmarł w lecie 2014. Nie jestem pewna, co stało się z Małgorzatą. Obecnie również dokarmiam cukrówki (być może ich potomstwo), ale żadna z nich nie jest tak urocza i zadziorna jak Mistrzunio.
Czarny Pies
Eufemistyczne określenie, które pożyczyłam z tego filmiku. Na blogasiu miano to nadałam szczególnie nasilonym epizodom depresyjnym, nerwicom, lękom i innym paskudztwom, od których w magiczny sposób uwolnić mnie mają czarodziejskie tabletki i rozmowy z terapeutką. Życie w towarzystwie Czarnego Psa jest zapewne możliwe, chociaż wytresowanie bydlęcia stanowi naprawdę trudne wyzwanie.
no i Ja - homo checzchokus, człowiek-kartofel, kujon pospolity, kaleka, niedojda, niewolnica Izaura Czarnego Psa. Mentalna dziesięciolatka z milionem zaburzeń emocjonalnych. Częściowo anonimowy depresant, ciągle znerwicowana i sfrustrowana ofiara losu. Pierwszego blogasia założyłam tuż po uzyskaniu dostępu do internetu i od tamtego czasu pisuję różne głupotki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz