Przejmująca, obezwładniająca, sięgająca gardła. Z jednej strony nie pozwala oddychać, z drugiej wzbudza żądzę mordu.
Moja stara kumpela.
Lało i lało. Akurat wtedy. Jakby nie mogło jutro-pojutrze-popojutrze albo chociaż wczoraj.
Sztukę huśtania się w deszczu opanowałam do perfekcji
. Teraz, kiedy przypomniałam sobie to cudowne bujanie w siodle, powodujące obijanie kościstego tyłka, już wiem, że nawet jeśli się mocno, mocno rozhuśtać to i tak nie jest tak, jak w galopie. Takie rzeczy to tylko w siodle.
No więc bujam się i bujam, robiąc się przy tym coraz cięższa. Razem z przemoczonym ubraniem ważyłabym może z czterdzieści kilo. To i tak sukces. Byłoby z czego chudnąć podczas stresów.
A tak to ni ma.
Na czym to ja skończyłam?
A, tak.
No więc bujam się i bujam, woda przestała już przeszkadzać. Nic nie widzę poza ścianą deszczu i jakąś sójką, która się zabłąkała i smętnie mokła wśród rachitycznych listków pokrzywionej jarzębiny.
A potem wstałam i poszłam zamartwiać się pod kołdrą. Z Bułhakowem pod ręką i podusią pod głową.
Ale przestało, wreszcie przestało. Zawsze przestaje. Kiedyś.
Z reguły jest już za późno.
Pouciekały, porozjeżdżały się wszystkie środki transportu. Cóż począć? Półmaraton biegiem.
No ale zdążyłam, jakoś zdążyłam.
Po raz kolejny udało mi się wykiwać własnego pecha.
...albo i nie.
Nieparzystokopytny łypał na mnie swoimi złymi oczkami, gdy krzątałam się wokół niego, usiłując jakoś zeskrobać zaklejki z zadu. Tupnął, kopnął i wbił zębiszcza w zad. Mój.
A potem już wszystko nieważne. Potem już się siedzi w siodle i się jedzie.
Albo i się nie jedzie.
No bo - łyda, dosiad, lekko bacik. Nic, kompletne nul. Zero reakcji. Nie licząc tulenia uszu i grożenia kopaniem. No więc tak sobie człapiemy stępem i patrzymy na resztę, mijającą nas w galopie.
Bo do końca dobrze nigdy nie będzie. I znowu bezsilność łapie za gardło.
Ale co koń, to koń. Ważne, że się na nim jest. A nie pod.
Nie przejmuj się :) Z czasem będzie lepiej :) ;)
OdpowiedzUsuńWątpię, bo beztalenciem jestem strasznym. Nie ma co się oszukiwać.
UsuńA więc wracasz na łono jeździectwa.Gratuluję! Będzie dobrze,to kwestia wdrożenia się w rytm i przypomnienia sobie pewnych rzeczy.Potem już będzie z górki,zapewniam Cię.
OdpowiedzUsuń"potem" jeździć raczej nie będę, niestety. Matura i te sprawy...Plus bardzo skromny budżet na "hobby i pasje". No ale chociaż trochę chcę tyłek poobijać, ot, dla odrobiny przyjemności.
UsuńA ty myślisz,że ja mam nie wiadomo jaki budżet? Gdzie tam.
UsuńJa mam tylko odrobinę szczęścia, 2 h wolnego czasu w piątki popołudniami i mega optymizm oraz upór.