Właściwie powinnam napisać ten post wczoraj. Czy raczej - wczoraj go opublikować.
Ale nie pykło. Węglokopy w całej swojej wątpliwej krasie zwaliły mi się na głowę, przygniotły, zmemłały, narobiły odcisków i pokąsały komarami.
Julek się nie obrazi - tego mogę być pewna. On właściwie wszystko ma w. Nawet (zwłaszcza) to, że teraz piszę specjalnie dla niego. A on śpi w swoim legowisku w psie łapki i tylko kocią łapkę wystawił poza gąbkę. Porusza nią powoli, jakby ugniatał ciężkie od upału powietrze. Chyba mruczy przez sen.
Rozkoszniak.
Także tego.
Siódmego dnia siódmego miesiąca roku dwa tysiące dwunastego zakupiłam Aragorna. Bo tak ma w sumie Julczyna na imię. Gajusz Juliusz Cezar to tylko mój dziwny wymysł.
Wczoraj minął dokładnie rok od chwili, gdy pierwszy raz Go zobaczyłam. I tak sobie rozmyślałam, pakując do jamy ustnej rurkę z kremem, jak to było, zanim Go poznałam. Jak mogłam funkcjonować tylko z Ziutką i Axlem?
Chyba jakoś.
Tak dziwnie musiało być bez tego codziennego jęczenia bez powodu i nieustannego o-mało-co robienia sobie krzywdy.
Bo straszna łajza z tego kota jest. Taka sierota. Taka lalka. Wielka przytulanka do miziania.
A zębiska ma ostre jak diabli.
No. Także obowiązkowo przesłodzony pościk rocznicowy już zaliczyłam.
A tak w ogóle to znowu spadłam z konia.
Było fajnie.
Masz świetny styl, jesli chodzi o pisanie, składanie wypowiedzi i slownictwo. Nie myślałaś nigdy, żeby napisać coś "grubszego", może jakąś powiesć?
OdpowiedzUsuńDziękuję.
OdpowiedzUsuńCzy myślałam? Owszem, niejednokrotnie. Zwykle następna myśl brzmiała - "Hahahahaha. Alem się rozbawiła".
Ty masz jakąś depresję czy co? Bo twoje wypowiedzi aż puchną od Twojego niskiego poczucia własnej wartości i nadmiaru pesymizmu.
OdpowiedzUsuńOwszem.
Usuń