Nie.
Za to o problemie tak banalnym, że aż się przerodził w poważny dylemat.
Związany z Tym Kotem, rzecz jasna. Bo czemu nie?
Nie miał człowiek kłopotów, to postanowił kupić kota...
Zarzewie zaognionego w ostatnich dniach konfliktu stanowi fakt, iż Pan Aragorn będzie miał dwie właścicielki ( a prawnie w zasadzie tylko jedną, co stanowi spory atut, gdy chce ona bronić swoich racji).
Z racji licznych wciąż nierozstrzygniętych spraw związanych z karmieniem, pielęgnacją i innymi kocimi robotami, karmicielki in spe zaczęły wynajdować sobie możliwie jak najbardziej bzdurne kwestie i prowadzić na ich temat nieadekwatnie sążniste dyskusje. Aby zobrazować ich sens (pardon, bezsens byłby określeniem znacznie bardziej odpowiednim) wystarczy podać przykład jednej z takich dysput dotyczącej arcypoważnego zagadnienia koloru dna kuwety (zielony - pod ściany, czy niebieski - pod oczy, o to jest pytanie!).
Zmierzając jednakże do meritum tego trywialnego wpisiku (jak dobrze, że ktoś wymyślił blogi, gdzie każdy grafoman może odbyć spowiedź!), od samego początku - jeszcze zanim Go ujrzałam - wiedziałam, że mój hipotetyczny sierściuch będzie miał na imię Fiodor. To nie podlegało żadnej dyskusji. W razie gdyby był jednak przedstawicielem płci żeńskiej, otrzymałby miano Dolores. Tymczasem jednak, gdy macki mojej wybujałej wyobraźni niemalże obściskują już niewybarwione futerko Tego Kota, właścicielka numer dwa śmiała zakwestionować wybór imienia. Jakoby miałby być nietrafiony. Ha! Podważenie tego dogmatu wymagało rozlewu prawdziwego słów potoku, powodzi niemalże, potopu, a już na pewno oberwania słusznych rozmiarów Nimbostratusa. Otóż Pańca numer dwa uparła się na nazwanie Aragorna (bo takie imię wciąż nosi obiekt sporu) Lexusem albo - w ostateczności - Luksusem. Rzecz jasna oburzyłam się niezmiernie na takie świętokradztwo i po dłuższej wymianie ognia (z braku lepszej amunicji w ruch poszły poduszki i zwinięte w zgrabne kulki skarpetki) zaproponowałam spisanie na kartce propozycji, porównanie ich i ostateczne zakończenie sporu.
Gaius Julius Caesar |
Gajusz Juliusz Cezar Fiodorowicz |
Czyż nie są do siebie podobni?
Ciekawe, czy koty rozumieją znaczenie swoich imion. Bo jeśli tak, to już współczuję Temu Kotu, jeśli wygra propozycja - "Gnejusz Pompejusz"... Chociaż z drugiej strony jego wielki rywal mógłby być całkiem niezłym patronem dla puchatego, niebieskookiego maleństwa. Gajusz Juliusz Cezar... Hmm, brzmi kusząco. A żeby nie rezygnować z pierwszego, wciąż branego pod uwagę Fiodora, dorzucimy Aragornowi patronimik - Fiodorowicz.
Tego jeszcze nie było.
Doprawy, nie sądziłam nigdy, że zamiast zapoznawać się ze szczegółami rządów Ludolfingów i dynastii Salickiej będę pisała o takich pierdołach. O tempora, o mores!
Świetny wpis. Rozbawił mnie do łez.
OdpowiedzUsuńImiona jak najbardziej trafne ;)
Pozdrawiam!
http://my-logorrhea.blogspot.com/
Dziękować.
UsuńPodobieństwo rzeczywiście widać. Ubawiłam się setnie. Ale chciałabym zwrócić Ci uwagę, że nieco bezczelne jest jednoczesne umieszczanie cytatów z Pratchetta i nierespektowanie jego rad- wszak w "Kocie w Stanie Czystym" napisał, że kotom należy nadawać jak najkrótsze imiona, takie jak "Zut" albo "Wip". Dolores...
OdpowiedzUsuńDolores, czyli Lo, po prostu Lo :) Pozwolę sobie zacytować innego Mistrza słowa pisanego:
Usuń"Na imię miała Lo, po prostu Lo, z samego rana, i metr czterdzieści siedem w jednej skarpetce. W spodniach była Lolą. W szkole Dolly. W rubrykach – Dolores. Lecz w moich ramionach zawsze była Lolitą."
Vladimir Nabokov, "Lolita"
Zakochałam się w tej niezwykłej książce, stąd też pomysł nazwania kota imieniem głównej bohaterki. Jakby na to nie patrzeć - "Lo" jest faktycznie krótkie, więc wszystko się zgadza :D
"Buko Święta!"
OdpowiedzUsuńNiee, to jest piękne.
Mam koleżankę, która jest bardzo wierząca, toteż głównie ze względu na nią i swoją orientację religijną, zastąpiłam popularne (choć w moim przypadku bardzo nieszczere) "Matko Boska" czy "O Boże..." nieszkodliwą "Buką" ;] Nikomu nie przeszkadza, a i brzmi całkiem zacnie.
Usuń