niedziela, 17 stycznia 2016

Pod poziomem morza

  Ogólny trend jest taki, że trendu nie ma. Zupełnie jak podczas tych straszliwie krótkich popołudni spędzanych na aproksymowaniu wyników pomiarów czegoś, co jest cudownie i doskonale zbędne.
Bo oto i nadszedł dzień rocznicowy, dobry do podsumowań (jak i każdy inny).

  Że chujnia absolutna zapanowała pisałam w każdej notce z ostatnich kilku miesięcy.

  Rok temu było inaczej. Wydawało mi się, że idzie ku lepszemu (wprawdzie wyłącznie w sferze towarzyskiej, ale to już coś) - odbyłam swoją najpierwszą randkę (beznadziejny przypadek) i potem kilka innych. Uczelnia i uczenie się horrendalnej ilości bzdetów zeszły wtedy jakby na drugi plan. Zdarzały mi się tygodnie bez płaczu, spędzane w całkiem niezłej kondycji psychicznej.

  Za to dwa lata temu - poniekąd miałam rację i spełniła się większość moich obaw (poza nieznalezieniem już nigdy osoby, która zechciałaby na mnie spojrzeć nie jak na kartofla). Było źle i ciężko, chociaż z obecnej perspektywy - później, po kilkumiesięcznej odwilży, - miało  być znacznie gorzej. Matury się bałam panicznie (niesłusznie), a studiów jeszcze bardziej (słusznie). Do tego porażający spadek i tak bardzo niskiej samooceny.

  Trzy lata temu (Trzy! Lata! Niewiarygodne, że to było tak strasznie dawno temu, jakby w zupełnie innym świecie) sama już nie wiem jak było. Głowę miałam zapchaną Sami Wiecie Kim i problemami z codzienną egzystencją w Cyrku. Przeglądanie noci z tamtego okresu niewiele mi przypomina, więc załóżmy, że nie było bardzo źle.

  Gdybym naniosła te niestandaryzowane punkty na potwornie subiektywny wykres, wychodzi taka połamana funkcja sinusoidalna. No więc co - za rok stwierdzę, że znowu się podnoszę albo chociaż jestem na zerze? A może to nie sinusoida tylko wykres wielomianu i oto dążę właśnie do  minus nieskończoności?
  Bo nie dorosłam od tamtego czasu. To, co mi miało z wiekiem przejść wcale nie przeszło. A to, co miało zniknąć, nasiliło się bardziej niż kiedykolwiek. Przede wszystkim zaś - to, co mnie miało uratować, tylko dodatkowo mnie pogrążyło.