czwartek, 29 czerwca 2017

Odkrycia

Odkryłam, że format tego blogaska chyba już się wyczerpał. Nie jestem już tą samą dziewczynką, która przeniosła się tu z Onetu w 2012 roku. Checzchoka napędzały w znacznym stopniu cyrki z Cyrku i męki na polibudzie.
Teraz cały czas spędzony w liceum przypomina zły sen - z drobnymi wyjątkami (Tak, sami wiecie o kogo chodzi; nie odpuszczę tego sobie do krwi ostatniej kropli z żył) wszystko zaczęło się rozmywać.
No i ta nieszczęsna politechnika - za nic nie rozumiem po jaką cholerę spędziłam tam tyle drogocennego czasu, skoro studia wcale nie muszą być nieustanną udręką. Czy wybaczam sobie tamten zły wybór? Absolutely fucking not.

Odkryłam też, że nie zawsze warto na siłę utrzymywać znajomości. Zwłaszcza w przypadku, kiedy głównym ich motorem wydaje się być ciągłe deprecjonowanie słabszej psychicznie osoby napędzane próbami poprawy własnej samooceny.

Co więcej - odkryłam, że bycie w związku nie musi wcale oznaczać szczęścia i zrozumienia, a najbardziej samotnym bywa się podczas niekończących się nocy spędzanych w cudzym łóżku.

A więc nic się nie zmieniło - nadal jestem dyplomowanym nieudacznikiem - a przecież zmieniło się wszystko.