poniedziałek, 30 czerwca 2014

Architektura krajobrazu

Przyjmijmy dość rozsądną tezę, że książki są posegregowane według gatunków i alfabetycznie nazwiskami autorów.Wtedy można uznać, że to dość możliwe, że utwór kogoś na es będzie na dolnej półce regału. To tłumaczyłoby, dlaczego Mały Książę leżał dokładnie tam, gdzie mi się wyśnił.
zaś te profetyczne sny, cholibka. A więc jednak już zbzikowałam?

A teraz porzućmy pragmatyzm i logikę i poczytajmy sobie, co też Saint-Exupery miał do powiedzenia.

Otóż na planecie Małego Księcia były ziarna straszliwe. Ziarna baobabu. Zakażony był nimi cały grunt. A kiedy baobab wyrośnie, to na wyrwanie jest za późno i nigdy już nie można się go pozbyć. Zajmie całą planetę. Przeorze ją korzeniami. A jeżeli planeta jest mała, a baobabów jest dużo, to one ją rozsadzają.

Jest to kwestia dyscypliny. [...] trzeba robić bardzo dokładną toaletę planety. Trzeba się zmusić do regularnego wyrywania baobabów, i to natychmiast po odróżnieniu ich od krzewów róży, do których są w młodości bardzo podobne.


- Kolce nie służą do niczego. To tylko złośliwość kwiatów.
[...]
- Nie wierzę ci. Kwiaty są słabe, są naiwne. One zabezpieczają się, jak mogą. Im się wydaje, że z kolcami są bardzo groźne.

- Od milionów lat kwiaty mają kolce Mimo to od milionów lat baranki jedzą kwiaty. A czy nie wydaje ci się godne wyjaśnienia, dlaczego kwiaty zadają sobie tyle trudu dla wytworzenia kolców, które nie służą do niczego? Czy wojna między kwiatami a barankami nie jest rzeczą poważną? [...] Jeżeli ja znam jedyny kwiat, który nigdzie poza moją planetą nie istnieje, i jeżeli mały baranek może go któregoś ranka zniszczyć za jednym zamachem, nie zdając sobie sprawy z tego, co czyni [...]?

Lecz jeśli baranek zje kwiat, to tak jakby wszystkie gwiazdy zgasły.

W ten sposób mimo dobrej woli płynącej z jego uczucia Mały Książę przestał wierzyć róży. Wziął poważnie słowa bez znaczenia i stał się bardzo nieszczęśliwy.


- Zyskałem coś ze względu na kolor zboża - powiedział lis, a później dorzucił: - Idź jeszcze raz zobaczyć róże. Zrozumiesz wtedy, że twoja róża jest jedyną na świecie.


- Twoja róża ma dla ciebie tak wielkie znaczenie, ponieważ poświęciłeś jej wiele czasu.



- Wiesz... moja róża... jestem za nią odpowiedzialny. A ona jest taka słaba. I taka naiwna. Ma cztery nic niewarte kolce do obrony przed całym światem.


Popatrzcie w niebo. Zapytajcie: "Czy baranek zjadł różę? Tak czy  nie?" I zobaczycie, jak cały świat zmieni się dla was.

Nasuwa mi się jeden wniosek: baran zeżarł różę, którą oswoiłam, po czym wykupkał baobaby, a ja - o, słodka naiwności - do ostatniej chwili łudziłam się, że to kolejne róże, którymi będę mogła się zaopiekować. A one rozerwały moją planetę i  nędzne kolce w niczym mi nie pomogły.

I to tylko głupi zbieg okoliczności i moja nadinterpretacja, że ten sen, i to powtórne, czujne czytanie, wydarzyły się właśnie w rocznicę... Muszę sobie dać spokój z tą nalewką.




poniedziałek, 16 czerwca 2014

Dziewczyna wie, że jest naprawdę brzydka, gdy...

...wraca od fotografa (ładnie ubrana, uczesana, pomalowana), a jakiś młody dżentelmen, idący z naprzeciwka, na jej widok symuluje atak torsji.










ała :(

środa, 11 czerwca 2014

Salvador

Ucieszyłam się niezmiernie, gdy dotarła do mnie wieść, że w mojej mieścinie można sobie obejrzeć szkice Dalego do Boskiej Komedii.
Zadarłam więc kiecę i pognałam się odchamiać, bo czułam, że po kilkudniowym odmóżdżeniu tych kilka neuronów, które mi się ostały, kwiczało żałośnie, błagając o jakąś bardziej wyrafinowaną rozrywkę.

Obrazki były urzekająco niepokojące, dokładnie w tym stylu, który przemawia do mojego poczucia estetyki. Wprawdzie wizja Dalego odbiegała od moich wyobrażeń o scenerii w dziele Dantego, ale i tak patrzało się przyjemnie. To zadziwiające, jak bardzo tajemnicze mogą być te dziwne, powyginane, groteskowe plamy rzucone na ledwo zarysowane, linearne tło, jakby z niewymazanymi liniami określającymi perspektywę.
Jak w moich snach.
Nieraz odnosiłam wrażenie, że Dali i Beksiński siedzieli mi w głowie i malowali wizje, które w niej powstawały.

Ale to nie szkice były najdziwniejsze.
Byłam pewna, że wchodzę do tego mini-muzeum po raz pierwszy. Sęk w tym, że ja już tam byłam. I to w dodatku - w moich snach. Na łapę własną i Julka, i Ziutki przyrzekam, że to wnętrze śniło mi się już kilka razy. Potrafiłam nawet odtworzyć drogę do odpowiedniej sali, wprawiając opiekunkę wystawy w pewną konsternację (- To pani tu już była? -Tak, w pewnym sensie). Wszystko, każdy szczegół wystroju, było dokładnie tak, jak w snach - rzeźbienia schodów, kominek, obrazy, ozdobne popiersie, kolor drewna, wygląd parkietu...
Dejavu nie jest dla mnie niczym nowym. Przynajmniej raz w tygodniu stwierdzam, że dana sytuacja już kiedyś miała miejsce. Jestem do tego uczucia tak przyzwyczajona, że przestało nawet budzić niepokój. Dużo gorsze jest odkrycie, że byłam już w miejscu w którym, chrzanić logikę, nigdy nie byłam. Albo, co gorsza - byłam tylko we śnie.
Nie potrafię tego wyjaśnić. O ile jeszcze można by stwierdzić, że być może byłam w tym muzeum (albo bardzo podobnym) dawno temu i tego nie pamiętam - ale w takim razie jak wytłumaczyć uporczywie nawracające sny o Schizowicach?

Trwało to przez co najmniej trzy miesiące, ponad rok temu. W moich snach zaczęła się pojawiać jedna i ta sama ulica. Problem w tym, że nijak nie mogłam sobie przypomnieć, żebym kiedyś ją widziała. Nie miałam pojęcia, gdzie mogła się znajdować i czy w ogóle istniała.
A pewnego dnia...
Trochę się przeliczyłam ze skutecznością skrótu i przypadkiem zaczęłam się kręcić na rowerze w okolicach centrum Schizowic. Zatrzymałam się więc na chwilę, żeby podumać nad swoim położeniem - i wtedy - zorientowałam się, że stoję naprzeciwko domu, w którym mieszkałam. Na ulicy, którą tyle razy się przechadzałam. W miejscu, które widziałam w najdrobniejszych szczegółach.
Sęk w tym, że na sto procent byłam tam po raz pierwszy i nie wiedziałam nawet, że to właśnie ta ulica mi się śniła.

W tym poście chyba nie będzie puenty, bo jakąż można by go podsumować? Miesza mi się w głowie? Jestem jak ta tancerka z Czarnego Łabędzia i nie odróżniam prawdy od fikcji?

Nie rozumiem po co są mi w życiu te surrealistyczne wątki.

wtorek, 3 czerwca 2014

Nic śmiesznego

- Ciekawe co tak wyjątkowego ma ta nowa ukochana, że zdetronizowała "damę nad damy"? - zapytałam czysto retorycznie.
- Penisa - padła nader konkretna odpowiedź.

No tak. Plot twist.
Suprajs, madafaka.