sobota, 16 września 2017

Don't let temptation fill your heart with dreams

Don't let your mind run away
Forbidden love is never what is seems

...and you cry just a little bit a whole lot.
 Shakin' Stevens, Cry just a little bit (1985)

Za oknem szaruga, a sercu wiosna - że się tak egzaltowanie wyrażę. W głowie natłok myśli - a w sercu strach. Wypełnia klatkę piersiową, podchodzi do gardła - bo przecież jestem koleżanką, tylko koleżanką, znajomą, psiapsiółką.

Z głośników sączą się na zmianę Kilar i Mozart, Niemen i Grechuta. Na językach kreacja  świata u Pratchetta i zawiłości dynastii Tudorów. Na mojej piersi drzemie jego kot. Oddał mi bluzę - niestety zamiast nim, pachnie proszkiem do prania.

Półleżymy na kanapie, po koleżeńsku nieprzytuleni. I choć jest tak blisko - choć właściwie go dotykam - to przecież  znajduje się tak daleko, w strefie, do której nie mam dostępu.

Nie chcę, żeby to popołudnie kiedykolwiek się skończyło. Pozostań, chwilo, takaś pełna kras!

Owszem, mam wyobraźnię i mogę sobie dopowiedzieć - dowymarzyć - ciąg dalszy. Ale nie chcę. Boję się stracić resztki kontroli, bo to nie może się dobrze skończyć. Wprawdzie nauczyłam się już, że ze złamanym sercem można żyć. Że po rozstaniu świat nadal się kręci. Że wszystko płynie i nie każda relacja przetrwa próbę czasu.
Wiele razy zdarzało mi się odrzucenie. Tym razem boję się go najbardziej. W końcu pytany o ulubioną książkę wymienił "Mistrza i Małgorzatę"!
I nawet Perszing go polubił. Czy to wszystko nic nie znaczy?