sobota, 19 lipca 2014

Śmierć Szczurów złożył mi wizytę

Pojechałam zmęczyć się na rowerze. Pogadałam z kaczkami, wiewiórka prawie wpadła mi pod koła, wlazłam w kadr jakiejś parze młodej i udało mi się nie rozjechać węża.
Wróciłam, uzupełniłam poidełko i zajęłam się swoimi sprawami.
W porze kolacji poszłam napełnić miseczki.
Jedną niepotrzebnie.
Ziutka umarła. Tak po prostu, bez zapowiedzi, w swoim ulubionym kątku. Zupełnie jakby zasnęła.
Miała sześć lat.

2 komentarze:

  1. Śmiało stwierdzam, że jesteś jedną z najbardziej fascynujących osób, jakie napotkałam. Naprawdę, Twoje posty wzbudzają coś, co sprawia, że trudno się oderwać, są głębokie i przemyślane, a zarazem tak niepozorne.
    Swoją drogą, przykro mi z powodu Zuzi, trzymaj się :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło.
      Szkoda, że większość ludzi, których miałam nieszczęście spotkać, twierdzi inaczej.

      Usuń