poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Obcy

  Chwil parę zastanawiałam się nad odpowiednią onomatopeją, która oddałaby dźwięk, jaki Juliusz wydał z siebie, gdy tylko zobaczył, kogośmy przywiozły.

  Najpierw zrobił TAAAKIEEE wielkie oczy, napuszył się, zrobił co najmniej o 20% większy, a potem przywitał braciszka czymś w rodzaju syczenia kobry,
Bardzo, bardzo wkurzonej kobry.
Kobry, która nigdy nie słyszała o koncepcie gościnności albo przynajmniej o pokojowym współżyciu.
Tradycyjnie - obrazek bez związku z treścią

  Wiedziałam, oczywiście, że nie będzie łatwo, lekko i przyjemnie. Julek nie widział innego kota od ponad czterech lat, więc spodziewałam się, że wykaże szczere, pełne niezrozumienia zdziwienie na widok Obcego. Obcy natomiast, przytłoczony i przerażony nową sytuacją i niezbyt miłym przyjęciem, pierwszą dobę w nowym domu spędził schowany pod łóżkiem. Przy okazji wymiótł pajęczyny i kłębki kurzu ze wszystkich zakamarków. Dobre, uczynne dziecko.

  Maluch (który jest teraz wielkości przeciętnego dachowca, a ma dopiero pięć miesięcy i co najmniej podwoi swoje obecne rozmiary), od kiedy odważył się wychynąć z kryjówki, toczy nieustanną walkę wewnętrzną pomiędzy wrodzoną ciekawością a strachem związanym ze zmianą lokum. Juliusz natomiast co jakiś czas zagląda do pokoju brata, jakby liczył, że Obcy tylko mu się przyśnił.

  Pertraktacje w sprawie wyboru imienia dla nowej formy kociego życia wciąż trwają, ale obecnie zdecydowanie przeważa opcja "Parys". Juliusz i Parys. Rysiek i Julek. Chłopcy wyglądają na pogodzonych ze swoim losem. Obserwują się uważnie, czasem trochę posyczą na siebie nawzajem, ale to raczej teatrzyk niż faktyczne przygotowania do bitki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz