środa, 24 lipca 2019

Złoty certyfikat za podejmowanie złych decyzji

A co mi tam, wyślę cefałkę. I tak pewnie nie oddzwonią.
Oddzwonili.
No dobra, ale na rozmowę to mnie nie zaproszą, bo podczas etapu telefonicznego o mało nie zeszłam na zawał.
Zaprosili.
Nie mogę teraz stchórzyć i zwiać sprzed bramy zakładu. Wejdę, wyjdę i postaram się za bardzo nie zbłaźnić.
Dziękujemy za poświęcony czas, odezwiemy się do pani za tydzień.
Dobra, przeżyłam i nie rozpłakałam się ze stresu. Nie mogę sobie zarzucić, że nie poszłam na rozmowę, a oni na pewno wezmą kogoś bardziej ogarniętego i dyspozycyjnego.
Oddzwonili tego samego dnia.

I zanim zdążyłam wymyślić jakąś wymówkę - moje nazwisko pojawiło się na drzwiach. 
Mam biały kask, firmową kamizelkę, służbowego laptopa i więcej myśli samobójczych, niż w okresie bezczynności pomiędzy jednymi, a drugimi studiami. I sama już nie wiem, czy walczyć o oddech w korpoświecie, czy dać się spuścić w kanał z innymi zdechłymi szczurami.
Checzchok - pracownik wielkiego koncernu. To nawet nie brzmi dobrze. Może trzeba było zostać przy liczeniu towaru w sklepach. Bez staff meetingów, KPIów, projektów, calli z góry, assignmentów, resourców, brunchów, feedbaków...
...A więc te żarty o korporacjach, to jednak wcale nie były żarty?

2 komentarze:

  1. Powodzenia Checzchoku, dobrze, że się wreszcie tutaj odezwałaś! ♥️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezmiernie zaskakuje mnie fakt, że po tylu latach nadal ktoś oprócz mnie tutaj zagląda :).
      Jakoś tam sobie radzę i chyba już przywykłam do korporacyjnych absurdów.

      Usuń