wtorek, 14 stycznia 2020

Krótka historia pewnej trumny

Zaprawdę powiadam Wam, nigdy nie pomyślałabym, że przyjdzie mi kiedyś napisać notkę w podobnym tonie. Życie to jednak nieprzewidywalna gra.

- Podobała Ci się urodzinowa niespodzianka?

Prawdę mówiąc, byłam przekonana, że nie będzie pamiętał o moich urodzinach. To nawet lepiej, bo zwykle ten dzień wywołuje u mnie silny kryzys i przekonanie, że nie powinno mnie być na tym łez padole. W tym roku wyjątkowo rocznica przybycia na świat obeszła się ze mną dość łaskawie i nie spowodowała długotrwałego załamania nerwowego.

- No pewnie. Super to wymyśliłeś. Filharmonia, kwiatki, teraz ten spacer pod gwiazdami. Dziękuję Ci.

Ba, rok temu żywiłam absolutne przekonanie, że prezentem na ćwierćwiecze będzie samobójstwo. Nawet przyjęcie tego dnia życzeń (bynajmniej nie kondolencji) poczytałabym za życiowy (nomen omen) sukces.
- Bo widzisz... Ja mam jeszcze jedno pytanie...

Ojacieżpierdolę.
Cóż poradzę - dokładnie ta myśl rozbłysnęła mi w głowie jak błyskawica. Ułamek sekundy, który zdaje się trwać wieczność. Zwolnione tempo. Świat nagle zawirował. A razem ze światem ten park, gwiazdy na niebie, ta ławka, na której całowaliśmy się pierwszy raz.
Zamknęłam oczy.

- Robisz coś dzisiaj po pracy?

W sumie i tak nie miałam planów. 

Świat wirował szybciej - stary schron przeciwlotniczy, alarm przeciwwłamaniowy, wilgotna piwnica, ciemność, mocny uścisk ręki. Wąskie schody na płaski dach.
No i ta trumna. TA trumna.
Trumna jaka jest, każdy widzi


- O, stara, nie uwierzysz, co się stało. Zacznijmy od tego, że mam w palec wbitą drzazgę z trumny...

Wszystko wiruje jak szalone. Przecież to jakiś absurd. "Król Lew" na ekranie, dłoń w dłoni i skroń na ramieniu. Tańczące plamki słońca na wybiegu pelikanów. Żółw bez twarzy. Gofry z dżemem.

Mija dziesiętna część sekundy, a ja nie otwieram oczu. Wiem już, co wówczas zobaczę.

Tymczasem widzę czarny samochód mknący autostradą, płaszczkę tuż nad naszymi głowami i ciemne włosy rozsypane na poduszce. Wodospad szumi jak oszalały, oddechy przyśpieszają. a żadne wino nie może wywołać takiego upojenia jak wypowiedzenie po raz pierwszy w życiu brzydkiego słowa na literę "k".

Jego oczy zmieniają kolor zależnie od oświetlenia. W tej chwili są ciemnoniebieskie. Szafir odbija światło księżyca.

Przeżyłam z nim wiele pierwszych razów. Po raz pierwszy odpowiedziałam więc, nie czując żadnej wątpliwości:

- Tak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz