piątek, 15 listopada 2013

Przemyślenia zbędne

Wprawdzie treść i forma Checzchoka tego nie zdradzają, ale jestem blogerem ze sporym stażem. Pierwszy internetowy pamiętniczek stworzyłam mając jedenaście lat, tuż po uzyskaniu dostępu do sieci (czyli dość późno, jak na dzisiejsze realia). I właściwie zatoczyłam koło - od niecodziennika do pisania prywatnych głupotek, poprzez wszelkiej maści opka zamykane po dwóch-trzech rozdziałach, stosunkowo poczytny króliczy poradnik, aż po kolejne wydanie myślodsiewni.
A właściwie to nie. To znaczy. Przejrzałam Checzchoka, tych 75 notek, które do tej pory nastukałam (mało to, czy wiele? Zresztą, to bez znaczenia), i doszłam do kilku wniosków.
Generalnie każdy z nich dotyczy celu stworzenia tego bloga. I wcale nie piszę tego posta w celu zanalizowania tego zagadnienia i znalezienia na nie odpowiedzi. Ot, po prostu taki pytajnik nagle pojawił mi się pod czaszką. Bo tak naprawdę ten blogaś nie jest ani pamiętnikiem - bo za mało tu zwierzeń prywatnych, ani dziennikiem, bo posty pojawiają się nieregularnie, ani tym bardziej żadną formą publicystyki, bo z nikim tu żadnej dysputy nie prowadzę, a i tematów na topie nie poruszam.
Ciekawam, co czytelnik, który mnie nie zna, może wyczytać z tego bloga? Co może o mnie pomyśleć? Do jakich dojść wniosków? Czy w ogóle go interesuję?
Bo przyznać muszę, że wiodę żywot nudny, schematyczny i rutynowy. Nic specjalnego. Wstaję, ogarniam się, jadę do Cyrku, notuję, trochę się przekomarzam z nielicznymi koleżankami, potem wracam, siadam do lekcji, wkuwam, rebloguję tysionpińcsetstodziwińset postów na Tumblrze...
Mam pasję, ale nie bardzo mogę ją realizować. Mam zwierzątka, ale i one nie są jakoś szczególnie ciekawe. Słowem - jestem tak bardzo przeciętna, że  tak właściwie nie mam o czym pisać ( i o tym jest ten post, o ironio).

Ależ nie narzekam, skądże. Bo tak naprawdę większość mojego życia rozgrywa się w mojej głowie. Ileż dyskusji w niej toczę, ileż wyznań i wyzwisk się tłoczy w mojej biednej łepetynie! Ileż marzeń niespełnionych i snów niemożliwych do zrealizowania! Ileż notek nigdy nienapisanych! To zabawne jak często zaczynam układać sobie w myślach jakiś wpis, nawet tworzę zabawną puentę, jakiś żarcik, jakieś odniesienie, coś ciekawego, coś innego -  a potem ich nie spisuję. Sporo myśli wielkich i szalonych, chyba nawet znaczących, przegalopowało mi przez mózg od momentu stworzenia tego bloga, a tak naprawdę chyba po żadnej z nich nie został tu ślad. Może jakieś okruchy, jakieś niedomówienia, pozwalające na interpretację, na domysły...

Mimo wszystko jednak, nie wyobrażam sobie usunięcia Checzchoka albo zawieszenia go. To tak jakby kawałek mnie. Może nie jakoś bardzo ważny, może to tylko niewielki, nieznaczący fragmencik, ale jednak bez niego nie byłabym kompletna. Wystukałam tu jakąś odrobinę siebie. Wyplułam spod czerepu choć kilka myśli, które się pod nim cisnęły. Naprawdę lubię tego blogasia. Jest przytulny, udomowiony i kameralny. Gdzieś między powodzią niepotrzebnych znaków ukryło się jego prawdziwe znaczenie. Jest przegadany - fakt.

I dlatego właśnie wielbię prostotę Tumblra. Tam nie muszę myśleć. Wyrażam siebie poprzez posty innych, zupełnie obcych ludzi z drugiego końca świata. I wciąż się dziwię, jak bardzo utożsamiam się z ich słowami. Zupełnie, jakbym ja sama je napisała (a przecież nie miałabym odwagi, nawet podpisana tylko nickiem). Uzupełnianie Checzchoka wymaga nieco wysiłku. Muszę zasiąść, muszę wypisać z siebie to,  o czym myślę. Tumblr ułatwia sprawę. Klik-klik, rebloguj i już. Jeden guziczek, jeden obrazek, wyrażają często znacznie więcej niż dziesiątki słów, których niepotrzebnie używam na blogu.
  Nie wspominając już o niebezpiecznie wysokim natężeniu dziwaków na tamtym portalu. Tworzy to swojski smrodek alienacji i niestabilności psychicznej.

Jak w domu.

2 komentarze:

  1. Cześć , Axelko ! :)

    Właśnie , kolejny raz już , przeglądam ŚKZ , i tak mi sie przypomniało ,że ty przecież miałaś konto na yt :D Czy byłabyś taka miła i podała link do twojego konta na yt , gdzie nagrywałaś filmiki z Zuzią ? Wiem ,ze było coś z podzax-em :D no chyba ,że mi się coś pomyliło :D

    I teraz jeszcze coś z innej beczki :D Zadam ci bardzoooooooooo głupie pytanie :D Jak ty masz właściwie na imię ? :O Jestem przerażona , bo twoje blogi czytam od jakiś 4 lat , a nie wiem jak masz na imie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznę od drugiego pytania. Właściwie nie jest ono wcale takie głupie, bo nie przypominam sobie, żebym na łamach któregokolwiek z moich blogów wspominała o tym, jak mam na imię. Klaudia jestem.

      Co do starego konta na YT, to nie usunęłam go, chociaż od około półtora roku korzystam z innego (w linkach Checzchoka). W pewnym momencie poczułam, że nagrywanie "treningów" Ziutki jest dość infantylne i zaczęłam czuć się zażenowana treścią publikowanych przeze mnie materiałów, więc wiele filmików usunęłam bądź ustawiłam jako prywatne. Niemniej jednak tamten porzucony profil nazywał się podziax082 i, jak sądzę, można go nadal pod tą nazwą odnaleźć. Prawdę mówiąc sama już nie pamiętam, ile filmików się na nim ostało, ale podejrzewam, że niewiele w stosunku do tego wszystkiego, co kiedyś tam umieściłam.

      Usuń