środa, 1 czerwca 2016

To był wiatr, dygot szyby, obce sprawom ludzi


Płakała w nocy, ale nie jej płacz go zbudził.
Nie był płaczem dla niego, chociaż mógł być o nim.
To był wiatr, dygot szyby, obce sprawom ludzi.

I półprzytomny wstyd, że ona tak się trudzi,
to, co tłumione czyniąc podwójnie tłumionym
przez to, że w nocy płacze. Nie jej płacz go zbudził:

ile więc było wcześniej nocy, gdy nie zwrócił
uwagi - gdy skrzyp drewna, trzepiąca o komin
gałąź, wiatr, dygot szyby związek z prawdą ludzi

negowały staranniej: ich szmer gasł, nim wrzucił
do skrzynki bezsenności rzeczowy anonim:
"Płakała w nocy, chociaż nie jej płacz cię zbudził"?

Na wyciągnięcie ręki - ci dotkliwie drudzy,
niedotykalnie drodzy ze swoim "Śpij, pomiń
snem tę wilgoć poduszki, nocne prawo ludzi".

I nie wyciągnął ręki. Zakłóciłby, zbrudził
toporniejszą tkliwością jej tkliwość: "Zapomnij.
Płakałam w nocy, ale nie mój płacz cię zbudził,
To był wiatr, dygot szyby, obce sprawom ludzi."

Stanisław Barańczak
("Płakała w nocy, ale nie jej płacz go zbudził")

Znowu wiersz.
Znowu Barańczak.

Przeszła mi już dawno Dostojewszczyzna, przeszła Poświatowszczyzna i (w sensie lirycznym, że to tak ujmę) nawet Pawlikowskojasnorzewszczyzna.
Pamiętam nadal, oczywiście, pamiętam żywo i boleśnie, pamiętam i pamiętam, pamięć moją po stokroć przeklinam, lecz pamiętam wciąż, wbrew sobie, uparcie, nie dostąpiwszy nadal błogosławieństwa zapomnienia
Przeżywam w chujnasób przedemigracyjną Tuwimowszczyznę i płaczę nad tą poemigracyjną. Nade wszystko zaś - odczuwam Barańczaka silniej i intymniej niż kiedykolwiek wcześniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz